BACK TO LIFE… karaibskie przebudzenie na Trinidad i Tobago

LEONA’S VISION OF WORLD

… CZYLI LWICY ODKRYWANIE ŚWIATA W PODRÓŻACH MIĘDZY SNEM A RZECZYWISTOŚCIĄ

 

Back to life… KARAIBSKIE PRZEBUDZENIE

port-prze-hyatt

 

W pierwszym mym odkryciu siebie w świecie zaciągam się do sensualnego zakątka na Ziemi,

jakim jest Trinidad i Tobago. Dwie niezwykle różnorodne wyspy w sercu Karaibów, przyklejonych nieco do ogromnej, nieprzebytej Wenezueli. To co przydarzyło się mi na Trinidad i Tobago, zapadnie w mojej duszy na długo. Już sam wylot na drugą półkulę, w kierunku Ameryki Środkowej, zwanej Karaibami, okazał się niemałym wyzwaniem. Spakowałam swą walizeczkę, jedną i drugą i wyruszyłam ubrana w czarnych skórzanych leggi, szpilkowych botkach i dzianym kapeluszku na lotnisko. Niestety zazwyczaj przygotowana na maxa, tym razem nie sprawdziłam, że obywatele polscy, przelatujący tylko przez Kanadę, potrzebują vizy. Nie chciano mnie dlatego tez odprawić, więc poleciałam do Frankfurtu licząc na to, że przez te kilka godzin zdołam uzyskać konieczne zezwolenie i wylecę zgodnie z planem. Złożyłam wniosek online, napisałam maila do ambasady Kanady i udało się. Wyleciałam w zaplanowanym czasie. Sama sarna z bladą grzywą w podróż niezidentyfikowaną. Po perturbacjach na kanadyjskim lotnisku wreszcie wsiadłam na pokład samolotu karaibskich linii lotniczych. Byłam jedyną białą istotą w wypełnionym na czarno vehikule. Okazało się jednak szybko, że całe to prawdziwie murzyńskie towarzystwo jest bardzo życzliwie nastawione, a w tle unosząca się karaibska muzyka, zaczarowała moje myśli w oczekiwaniu na lądowanie na Trinidackim lądzie. Wylądowałam o świcie. W lotniskowej kafejce wypiłam pierwszą karaibską kawę, w oczekiwaniu na rozjaśnienie się wczesnego poranka i podążyłam do taksówek, by dostać się do hotelu. Jadąc z lotniska z niezwykle gościnnym kierowcą, opowiadającym co warto zobaczyć i oferującym swoje osobiste usługi, czułam się jak wybranka z Europy.

Gdy dotarłam do hotelu, zaczęłam doznawać świadomości, że tu jestem. Pierwsze śniadanie na tarasie hotelu przy water front było relaksem dla umysłu i otwarciem na nową przygodę … oczekiwałam na przyjaciela i chciałam spędzić ten czas jak najbardziej w pełni. Gdy wyszłam w kierunku portu, przy którym stal kilkupiętrowy statek, cały pląsający w karaibskich rytmach, bo oto wszystkie tarasy wypełnione były roztańczonymi ludźmi w kwiatowych sznurach. Wołali mnie do siebie i zapraszali do wspólnej zabawy. Ogarnął mnie popęd do tej sfery muzyki. Poczułam drganie wewnętrzne i zanurzyłam się w gorących ciałach rytmicznie falujących na deskach statku. Po tym wstępie wiedziałam, że mogę się tu rozluźnić… Kolejne poranki mijały na odkrywczym bieganiu uliczkami Trinidadu, poprzez liczne parki, w których już od wczesnych porannych godzin zasiadali miejscowi, gdzie życie rozkręcało się na całego. Cała społeczność wydała mi się szczególnie sensualna, choć stylizacje ubiorowe pochodziły jakby ze zmiksowania lat 80/90tych. Jednakże wiele kobiet miało w sobie naturalny seksualizm i swoistą kocicowatość, co w przypadku mężczyzn już nie było takie oczywiste. Nimi kierowała gangsterska charyzma i wręcz ostentacyjna, prosta męskość. Głośna muzyka z wypolerowanych oldschoolowych aut lub grana bezpośrednio na ulicy, dodawała funkowego glitzu. To uliczne życie, spontaniczne śpiewy czy tańce sprawiały, że mimo wiszącego w powietrzu nieokreślonego smaku gangsterki, czuło się elektryczne wręcz przyciąganie do tej sensualnie rozbudzonej społeczności. Wszystkie kobiety miały głosy jak w rozkosznym uniesieniu, miękką barwę rodzicielki i seksownej dżagi zarazem, i to bez względu na tuszę. A mężczyźni sprawiali wrażenie, jakby było to totalnie naturalne. Cała ta otoka przyczyniła się zwinnie do faktu, że i ja poczułam się nieskrępowana. Poczułam swoją kobiecość, nie ukrywając swych dość sporych piersi i nie wstydząc się pośladków, które w odniesieniu do tych murzyńskich, zdawały się być delikatne jak pupka anioła. 😉

Wycieczki i odkrywanie karaibskiego lądu.

marakas-1

 

Pierwszą wyprawę zaplanowałam samotnie, jednak przez przypadek okazało się, że będę miała męskiego towarzysza. Okazał się nim przyjaciel Onyxa. Chcieliśmy wyruszyć na rowerach, ale poznani poprzedzającego wieczora Genn  i Domm, skutecznie nam to wybili z głowy. Jadąc uberem przez kręte drogi, przedzierając się przez wzgórza na drugą stronę wyspy, uświadomiłam sobie, że mieli rację. A gdy zatrzymaliśmy się w połowie drogi na jednym ze szczytów i gdy wysiadłam z samochodu, by spojrzeć w otchłań otaczającego morza karaibskiego, poprzecinanego zadżunglonymi wzgórkami, doznałam ekstazy. Moje nogi ubrane w czerwone biegackie legginsy, czapeczka na głowie ukryły mnie nieco przed tubylczym napastnictwem. Byłam z Nickiem, więc czułam się dość bezpiecznie. Gdy zjechaliśmy wśród gęstwin dżungelskich lasów na ukrytą między górami plażę Maracas, namalował się przed nami obraz wręcz nieziemski. Nie dotknięty turystycznym zaludnieniem. Plaża otworzyła swe podwoja, dając przecudnie zacienione miejsca czerepami palm i od strony morza, bijącymi do brzegu spienionymi, kilkumetrowymi falami. Kąpiel w tej żywiołowej odsłonie należała do tych energetyczniejszych. Kostium zsuwał mi się za każdym falunkiem, a włosy gdy podeschły utworzyły istną czuprynę tzw. Żeglarskich loków. W takiej scenerii można poczuć się zmysłowo, targaną przyjemnymi żywiołami. Również towarzystwo mojego kompana pozytywnie na mnie wpłynęło. Po kilku latach, niezbyt celebrowanej znajomości, doszło do naszego wręcz przypadkowego spotkania. Gdzieś na Karaibach, po drugiej stronie wyspy Trinidad, za pasmami górskimi odkryłam w nim niezwykle miłego człowieka. Bezprecedensowo inteligentnego i przyjacielskiego. Takiego, którego można zamarzyć sobie właśnie na niezależnego przyjaciela. Jest to moja jedna z większych uczt pospotkaniowych, podczas której to do mnie doszło. W związku z tym, że jest on w trakcie rozkwitu swej kariery, życzę mu jak najlepszego polotu i wiem, że zajdzie daleko.

marakas-2

 

 

Na Trinidadzie byłam jednak z kimś ważniejszym dla mnie i na tym chciałam się skupić. Więc koniecznie kolejne wypady odbywały się wspólnie. Ku mojej radości jeszcze raz wybraliśmy się na Maracas i zgłębiliśmy tym razem bardziej odległe, totalnie tubylcze plaże. Schodząc do jednej z nich witają Cię tubylcze handlarskie stoiska oferując ręcznie wykonywane biżuterie i ozdoby oraz mnóstwo owoców, w przewadze ogromnych cytryn, które się tu je jak pomarańcze. A gdy wpadnie się komuś z tubylców w oko, można nawet uzyskać osobiste kazanie czarnego mędrca, o wartości życia, wzajemnego poszanowania i seksualnej wolności. Tym razem plaża była wąska i podbita skałkami, a kąpiel wśród czarnych ciał odbywała się niczym reliktowe doznanie. Z racji tej, że należymy wraz z Onyxem do usportowionych dusz, chętnych odkrywczych doznań, postanowiliśmy się przebiec na boso w odleglejsze miejsce … W efekcie czego, dotarliśmy do wykutych wodą zakamarków niskich grot, które naturalnie przenikały się w dżunglasty lasek, pełen palm, które prawie skąpane w morskich falach, tworzyły idylliczne rozgraniczenie lazurowej wody od dżungli. Biegnąc takim wybrzeżem doznaje się niecodziennych odczuć wyjątkowości bytu na tej Ziemi. Ta samotność w otoczeniu niezwykłej karaibskiej natury z jednej strony skłania do podnieconych myśli, a z drugiej natchniewa mózg do odważnych pomysłów i komponowania własnych inspiracji. Rozpoznawszy teren, nabrałam nieco więcej odwagi i skusiłam się do wspólnego pląsania w wodzie z tubylkami. Te nasączone diabelską eterycznością i tryskającym seksualizmem kobiety, aż wydzierały się ze swych ciał, by doznać spoufalenia z białą. Gdy weszłam do morza i napędzona podjudzającym mnie podgłosem, dotarłam do stadka pluskających się murzynek, one aż zawrzały. Otoczyły mnie okręgiem swych pełnych czekoladowych ciał i czarnych włosów, utkanych w najdziwniejsze twory fryzurowe. Dotykając mnie, same doznawały ekstazy i darły się pokazując różowe języki jak córki z piekieł. Prężyły swe ciała, wystawiając piersi, by w efekcie połączyć się w pośladkowaty łańcuch do zdjęcia. Zabawa była przednia. Dodała nam wszystkim pełnego rozpasania i uzmysłowiła, że choć nasze światy tak różne, wszyscy pragniemy namiętności i pozytywnych doznań.

 

murzynki-w-wodzie

Taką zabawę natomiast trzeba zwieńczyć sesją na kamulcu w spienionej fali i jedynym drzewem, wyrastającym ze szczeliny oraz potrawką z rekina. 🙂

 

kamien-maraks-back

Natomiast wszystkie te doznania odbyły się za mocnym wpływem prowokatorskiego oddziaływania Onyxa. Podbójcy świata, przekraczającym nie tylko swe własne ale i innych granice.

Po prywatnej stronie świata biznesu na Trinidadzie

Dzięki mojej przyjaźni z Onyxem i jego działaniom w sferze biznesu, zostaliśmy zaproszeni na kolację ze znanym potentatem biznesowym na Karaibach. Przyjechał po nas osobiście ze swoją żoną Genn. Ubrałam wcześniej zaplanowaną białą sukienkę z woalem, lekko spływającym na ramiona, jak skrzydła anioła ( coś mam z tym wcieleniem chyba;) do tego złote szpilki z łańcuszkami na piętach. Włosy prosto opuszczone. Ona natomiast również na biało ( przypadek ?) Krótka poplisowana spódniczka i obcisłe białe wdzianko, bordowe szpilki na wysokim słupku, zawiązane wielokrotnie wokół kostki. Absolutnie nie umiała w nich chodzić, ale wyglądały bosko. Miejscem spotkania okazała się włoska restauracja, co miało być wyrazem najlepszej jakości jedzenia tam. Wchodząc do restauracji poczułam się niezwykle w towarzystwie ludzi, których praktycznie zna cała wyspa. Byliśmy wszyscy witani jak vipy, a wszelkie persony polityczno biznesowe, wręcz ustawiały się w kolejce, by przywitać się z Dommem, ów karaibskim potentatem. Sama kolacja upłynęła niezwykle otwarcie i luźno. Domm okazał się ciepłym człowiekiem, choć nie gubiącym ostrego jak brzytwa wzroku głodnego biznesmena, świdrował otaczające ambiente. Jego żona Genn natomiast trajkotała jak nakręcona. Drobna kobietka o mocnym głosie i silnym, żylastym uścisku, sprawiała wrażenie poczucia jak najważniejsza kobieta na świecie. Mając za swoimi plecami ‘potężnego” mężczyznę mogła sobie na to jak najbardziej pozwolić, gdyż on traktował ją jak swój skarb, któremu wszystko wolno. To niezwykłe spostrzeżenie ich intymności wzbudziło we mnie jeszcze większą sympatię do nich obydwojga. Pokazywali nam ciekawe miejsca do doznania w stolicy Trinidadu i poza nim. W efekcie też otrzymaliśmy kolejne zaproszenie za kilka dni, tym razem do ich domu na prywatną kolację z arabską kuchnią, bo jak się okazało obydwoje pochodzą z Syrii i prywatnie pielęgnują arabską kulturę. Na tę kolację chcieliśmy się wyjątkowo przygotować, ale gdy sobie to uświadomiliśmy było już pół godziny do przyjazdu kierowcy. Wystroiłam się tym razem w czerwoną sukienkę na cieniutkich ramiączkach, wielowarstwową z cienkiego muślinu i do tego czerwone szpilki, wybitnie eksponując zgrabność nogi poprzez oplecienie jej wielokrotnością sznureczków. W tej kreacji wpadliśmy do centrum handlowego by załatwić specjalne ciasto i naręcze kwiatów. Na parkingu zatrzymał się samochód z którego wyszczerbiła się śliczna uśmiechnięta murzynka krzycząc do mnie „I love your shoes” ;););) Pomyślałam, że ta ich otwartość może być szalona wręcz, ale było to miłe i dało mi kopa na wieczór. Do domu naszych gospodarzy zawiózł nas ich prywatny szofer. To nisko lecz rozlegle rozbudowana rezydencja z jasnego kamienia, otoczona również kamiennym murem, niskimi palmami wyrastającymi z gęstego trawnika, miękkiego jak najwspanialszy dywan. Weszliśmy niemalże prosto na salon i wyjście na kamienny taras, położony tuż przy samym oceanie, wręcz przyklejony do pomostu wzdłuż całego brzegu. Okazało się, że jest to ich prywatna oceaniczna sfera brzegowa. Cudownie. Taras zawierał natomiast dwie strefy, wypoczynkową z wygodnymi sofami outdoorowymi oraz jadalną. Blanszowaliśmy między nimi, zwiedzając teren, by przysiąść ostatecznie przy pięknym stole. Genn jako Pani domu ubrała tradycyjnie tkaną, czerwoną sukmanę do ziemi, udekorowaną złotymi haftami. Wyglądała przy tym bardzo arabsko i pewna siebie, nie zatracając jednak swego towarzyskiego czaru. Kładła dzieci spać, więc trochę na nią czekaliśmy. W międzyczasie jako goście na spotkaniu pojawili się też inni ciekawi ludzie biznesu i organizacji biznesowo szkoleniowych. Jedzenie wniosła 4ro osobowa służba pod czujną musztrą Genn i zaprosiła nas najpierw wszystkich do modlitwy;) Smakując arabskich potraw, wykonywanych tradycyjnie w ich domu, rozkoszowałam się rozległością ich smaków. Rozmowy toczone przy stole opiewały najróżniejsze sfery ludzkich zainteresowań, ale przyznać muszę, że uświadomienie ich, na jakiej pozycji się znajdują, było wyczuwalne. Mimo ich niezwykle miłego przyjęcia, czuć było tą wyższość w hierarchii posiadania. Było to bardzo pouczające dla mnie. Pokazało, iż nie należy igrać ze swymi przywilejami.

Natomiast, zaintrygował mnie inny temat: Czy kobieta pokroju Genn, będąc żoną swojego męża, poświęcając siebie w celu prowadzenia domu i wychowywania dzieci, może czuć się spełniona? Otóż to pytanie często gości w mojej głowie, ale nigdy tak silnie jak podczas gdy poznałam Genn. Z pochodzenia Arabka, urodzona na Karaibach, poślubiwszy mężczyznę wszechstronnie uzdolnionego umościła sobie sprytnie swoje królestwo, w którym niewątpliwie czuje się spełniona. Obserwując jej dumne zachowanie, wpatrzenie w swego męża, zachwyt w jaki wpadała opowiadając o swojej trójce dzieci, z pewnością nie mogło podważyć jej szczęścia. Chcę jednak rozłożyć ten fakt na części składowe tego szczęścia. Zakochała się w jego mózgu. I to jego mózg wiecznie twórczy i niesamowicie rozwojowy oraz niezwykle kreatywny, w aranżowaniu życia biznesowego wraz z rodzinnym, cały czas pracuje nad ich związkiem. Nie przypuszczałam że mężczyzna tego pokroju biznesu potrafi być tak niezwykle oddany żonie, jej byciu sobą i pielęgnowaniu jej kobiecego rozwoju. Myślę że taka jego postawa ma ogromny wpływ na to, że ona mimo iż zajmuje się tylko domem, rozkwita i tworzy coś więcej. Czując jego wsparcie, swoją wyjątkowość dla niego i niezwykle silnie akcentowaną kobiecość.

 

Tobago – RAJ NA ZIEMI

 

tobago-max

Otworzywszy oczy o 4tej rano chciałam tylko przytulić się do rozgrzanego ciała Onyxa. Nie było jednak mowy. Prom odpływa o świcie i jest to jedyna możliwość, oprócz samolotu, by o dobrym czasie dotrzeć na sąsiednią wyspę. W obstawie dwóch białasów, biała lwica leona wstąpiła na pokład. Jedliśmy śniadanie, małe murzyniątka żuły owocową gumę orbit, a potem spanie na kolanach Onyxa spowodowalo, że dotarliśmy szybko. Po przybyciu do brzegu tłum tubylców proponuje zawiezienie w każde możliwe i niemożliwe miejsce. Wybraliśmy dwa cele, z czego ten drugi okazał się prawdziwą idylliczną kreacją karaibskiej rzeczywistości. Płaski ląd pokryty najbielszym i najdelikatniejszym piaskiem, jaki doznałam na ziemi i palmy wyrastające z nadbrzeżnych trawników, doprowadziły nas nad kryształowo lazurową plażę. Przy drewnianym mostku, zakończonym drewnianym domkiem cumowały kolorowe łódki ze szklanymi podłogami. Za namową Onyxa, wybraliśmy się z miejscowym przewodnikiem na rafę koralową. Płynąc tam odczuwałam mrowienie w podbrzuszu. A gdy czarny przewodnik zakładał mi maskę do nurkowania, nie wierzyłam, że to zrobię. Zrobiłam. I pływając wśród tego wodnego ogrodu, między niebieskimi i pomarańczowymi rybami, przeżywałam na żywo bajkę. Kolejne obezwładnienie w rozkoszy to kąpiele w lagunie jasno lazurowej wody i białego piasku, posiadającego rzekomo własności odmładzające. Wg tubylczej wiary, każdy kto po 40tce nasmaruje się tym piaskiem, odmłodnieje o 10 lat, a każdy przed 40tką, zostanie forever young ;). Podczas doznawania kąpieli poczułam się nie tylko jak nimfa, którą jestem od dzieciństwa, ale też poczułam w sobie tą dziewczynkę, którą byłam. Otwartą i ciekawą świata. Chcącą poznać jego podwoje i uwielbiać wszystkich ludzi, którzy chcą czuć tą samą niesamowitość życia i wolność.

laguna

 

Gdy zbliżyliśmy się z powrotem do wyspy, siedząc na rozgrzanej, pomarańczowej rufie łodzi, uznałam że oto dobijam to najbardziej idyllicznego miejsca na ziemi. Do zaiście karaibskiego raju. Poczułam powrót do życia. Ponowne zaistnienie. Back to life

leona-na-lodcenimfa

 

Dalszy sensualizm pobytu, pląsanie w wodzie, egzotyczne potrawy, w tym min. smażone banany i wiele innych smaków owoców morza, potęgowały tylko tę świadomość. Uległam temu czarowi. I wiem, że chcę go jeszcze kiedyś doznać. Miejsce Tobago, idylliczna kraina sprawiła, że narodziłam się na nowo. W błękitnej wodzie, z białego piasku, wokół rafy koralowej i energetycznym słońcu, nazbierałam nowej siły i chęci opisywania doznań, które mnie uszczęśliwiają i zainspirują do szczęścia innych …

basen

 

c.d.n.

18 myśli na temat “BACK TO LIFE… karaibskie przebudzenie na Trinidad i Tobago

  1. Niesamowita historia przeniesiona daleko w świecie ale dotykająca ludzkiej sfery w przyjazni albo związku, nieważne gdzie umiejscowionym.  Jak ważne są relacje z najbliższymi i jak wpływają na nasze szczęście. A otaczające karaibskie klimaty dodają jej na pewno gorąco unikatowych wrażeń. Czyta się te obrazy jak życie będące dziełem sztuki. Mam nadzieję, że więcej ich jeszcze przedstawisz 🙂

    Polubienie

  2. Jestem pod wrazeniem, z jaka lekkoscią, obrazowościa, kolorem, zapachem, emocjami opisalas tę rajska wyprawe😊 przepiekne karaibskie doznania dla wszystkich zmyslow i w tym wszystkim Ty😘 poczulam sie, jakbym tam byla, a po wczytaniu sie w tekst uwierzylam, ze moglabym tam sie znalezc😊 jestem Twoja fanka!! Licze na kolejne wpisy😉

    Polubienie

  3. Czy to wydarzyło się naprawdę? Mam wrażenie czytając tą opowieść, że zabrałaś mnie w wymarzoną podróż. Jestem jak w transie. Twoja śmiałość opisów i sytuacji jest bardzo hipnotyzująca. Ale i chyba niesamowitość Twojej osoby, która potrafi stworzyć taką aurę, gdziekolwiek się znajdzie. Dokładnie tak jak w rzeczywistości. Wyczekuję już kolejnej „podróży” z Tobą!

    Polubienie

  4. Twoja kreacja świata jest niepowtarzalna i unikatowa. Zawsze zastanawiam się jak Ty to robisz? 😉 Tym malowniczym opisem wyprawy przeszłaś moje wyobrażenie o Karaibach i w ogóle o tym, jak patrzeć na świat. Jak znajdować w nim to co piękne i ważne. Z uwagą chcę śledzić Twoje spostrzeżenia w odkrywaniu różnych miejsc, kultur i zachowań ludzkich. To jest jak magiczny i rajski przepis na to, co i jak przeżyć, żeby mieć więcej z życia. Ściskam!

    Polubienie

  5. Jaki świat byłby oczywisty, gdyby nie tacy ludzie jak Ty! Ja tez byłem zachwycony Karaibami, ale przedstawienie ich po Twojemu podoba mi się jeszcze bardziej czarodziejska istoto! Dzięki za te przeniesienie do raju 😉

    Polubienie

  6. Twoje myśli tworzą Twoją rzeczywistość.”Gdy zmienisz treść swoich myśli, zmienisz rzeczywistość wokół siebie.” Jose Silva …a jeśli dokonasz zmian na lepsze w swoim umyśle reszta życia ułoży się sama”. Drodzy! To co tu przeczytałem jest najczystszą intuicyjną prawdą o człowieczej samoświadomości w budowaniu swojego szczęścia. Jestem ogromnie zmotywowany takim podejściem do życia i widzeniem go w tak piękny sposób. W taki sposób, który tworzy świat lepszym i nas w nim. Niesamowite doznawanie każdej cząstki wydarzeń i kobieca zmysłowość przekazu jest tego dowodem.

    Polubienie

  7. Piękny umysł, piękne obrazy, cudna Ty i Twoja opowieść. Czytając wciągnęłam się w pełni w ten rajski krajobraz. Nic bym nie zmieniła… tylko płynęła na fali tych doznań i kolorów 😍

    Polubienie

  8. Cudowne obrazy namalowane Twoimi słowami. Niewątpliwie masz dar widzenia świata bardziej i dogłębniej niż wielu ludzi. Korzystaj z niego i zarażaj takim właśnie jego ujęciem 🙂

    Polubienie

  9. Trzeba miec wyjątkowo pozytywne spojrzenie na zycie, by w taki barwny, soczysty i zmysłowy sposób umieć je opisać. Trzeba przy tym posiadać dar czystej wyobraźni, by opisać go jednocześnie  tak naturalnie   Dzięki widzeniu swiata pięknym, staje się on na prawdę piękny. I Ty to udowodniłaś.  Dziękuję że zaczęłaś go opisywać w ten sposób i nastroliłaś mnie nie tylko pozytywnie, ale i energetycznie !

    Polubienie

  10. Dziękuję za ten zapis Twoich obserwacji. Ujęła mnie szczególnie analiza związku tzw. Męża z żoną, gdzie ona poświęca się dla domu. Niektóre kobiety o tym marzą. A gdy pojawi się na ich drodze taki materiał ma męża, który szanuje i rozpieszcza swoją żonę, dając jej możliwości samorozwoju, to tylko przyklasnąć.  Ja jeszcze takiego nie znalazłam 😉. Poza tym aura całego wpisu jest jakby z filmu, który ogląda się dla relaxu i żeby się rozmarzyć , że  też bym tak chciała.

    Polubienie

  11. Rzeczywiście cudownie to wszystko wygląda tak jak piszesz, ale trzeba się najpierw odważyć, by wyruszyć w taķą podróż „niezidentyfikowaną” i umieć ją sobie potem tak pięknie „zidentyfikować”. Fantastyczne opisy zdarzeń i relacji międzyludzkich, zaciekawiają co będzie dalej. Ja już ciekawa jestem kolejnych Twoich wypraw i niebywałych odkryć 🙂

    Polubienie

  12. Świetna wyprawa w rajski świat Karaibów i Ty taka czarodziejska piękność. Jesteś niesamowitą kreatorką dobrego nastroju i przepięknych wizualizacji otaczającego świata. Zazdroszczę współpodróżnikom 😉

    Polubienie

  13. Mistrzyni cudownej wizji świata. Jesteś jak wróżka zamieniająca oczywistość w marzenie. Piękne opisy, lekko i zwiewnie podane niczym malowniczy film. W kontekście celu, do którego zmierzamy przez wszystkie nasze działania, najważniejsza jest i tak droga. Wszystko co zdarza się w życiu, jest tą drogą, a to jak z niej skorzystamy, będzie określało nasze szczęście:) Życzę Ci samych takich inspirujących dróg i wypraw! I pisz o nich tak cudnie jak o tej karaibskiej.

    Polubienie

  14. Świetna lektura i inspirująca historia do takiej niesamowitej i ciekawej wyprawy. Już samo czytanie i wyobrażenie pozwoliło mi przenieść się w ten super klimat i atmosferę 😊 Wielkie dzięki!

    Polubienie

  15. „Daisy była młoda, jej wymuskany świat pachniał storczykami i beztroskim snobizmem, był posłuszny orkiestrom, które ustanawiały rytm obowiązujący na cały rok i w nowych przebojach streszczały smutek i urok życia.”
    Francis Scott Fitzgerald – Wielki Gatsby… Osobiście nie sądziłam, że kobietka tego pokroju może istnieć w tym świecie, ale gdy tylko przeczytałam Twój wpis, od razu skojarzyłam Cię właśnie z Daisy:) Zastanawiam się czy Fitzgerald stworzył ją w swojej męskiej wyobraźni, czy na prawdę istniała. Tak czy inaczej Ty istniejesz na prawdę i to jest niezwykłe ☺

    Polubienie

  16. Cudowny obraz i wizja świata, jaki przedstawiłaś. A Twoje sensualne zetknięcie z czarnoskórymi dziewczynami, na pewno pozostawiły ślad. Nie mniej jednak ten wpis jest jak bajka i jest przykładem, jak pięknie można postrzegac świat i wydarzenia. Jestem oczarowana☺

    Polubienie

  17. Niezwyczajnie i z ogromnym polotem spisane dzieło. Jestem pod wielkim wrażeniem Ciebie jak postrzegasz świat i tak różne sytuacje życiowe. Wspaniałe usytuowanie siebie w tym wydarzeniu. Jesteś gwiazdą życia. Niepowtarzalną kobiecą inspiratorką, która jak widać znalazła własną drogę sukcesu i nie boi się zmierzać z może bezpieczniejszymi możliwościami, jakie mają kobiety zamężne, ale wyciągać jeszcze dalej idące i silne wnioski, by stawać się kobietą GURU! Moje wielkie uznanie dla Ciebie i Twojej niezwykłej wizji świata!

    Polubione przez 1 osoba

  18. To prawdziwe dzieło wyprawy, napisane z niezwykłą dozą sensualnego wyczucia karaibskiego klimatu. A Ty wręcz nieznośnie pociągająca!

    Polubienie

Dodaj komentarz