Czy mogłabym mieszkać w Neapolu? To pytanie jest dość intrygujące, bo poczynając od atmosfery a kończąc na architekturze i położeniu miasta,
Od razu nasuwa się odpowiedż : TAK!
A jednak, jest kilka donośnych szczegółów, wobec których nie można przejść obojętnie podejmując jakiekolwiek decyzje o osiedleniu.
Wcale się tak naprawdę nie muszę nad tym długo zastanawiać.
Obok Rzymu i Mediolanu, to najbardziej zaludnione miasto Włoch, pełne motorynkowego zgiełku, krzyków sąsiadów między sobą, zapachu prania i jedzenia.
A to wszystko osadzone w cudownie zharmonizowanym rozbudowaniem miasta na skalnych terenach u podnóży Wezuwiusza i nadbrzeży zatoki Neapolitańskiej.
Obok mojego ulubionego Rzymu, jedna z najprzaśniejszych cudów architektonicznych świata. Takie miasta nie występuję w Europie w duecie, nie mają sobie równego.
Nie mniej jednak, obok permanentnego poczucia wyjątkowości, czuje się też ogromny wpływ ulicznych interesantów, którzy wszystkie sprawy załatwiają na ulicy, w restauracjach lub na jachtach. Na każdym kroku jest się w centrum uwagi. Włosi nie przepuszczają żadnej okazji i są w tym mistrzami.
Troszkę dodatkowego zgiełku powstaje , gdy w grę wejdą Włoszki. Te, nie uznając konkurencji stają się natychmiast agresywne, głośne i niemiłe.
Rzucają talerzami i kieliszkami oraz najdziwniejszymi wiązankami doborowych słów, by pokazać swoje niezadowolenie.
Może dlatego Włosi lubią „zagraniczne” dziewczyny i ich słodycz😊”?
W Neapolu znalazłam się na początku mojej podróży na południe Włoskiej krainy i od razu poczułam się świetnie, wyjątkowo i pięknie!
Nie przyjażnię się z przewodnikami, więc odkrywanie miasta pozostawiłam własnej inwencji.
Sącząc poranną kawę w patio słodkiej włoskiej kawiarenki przy fantastycznym i pięknym hotelu Excelsior, ze stoliczka obok bardzo starutki pan, zwrócił mi uwagę, że nie mogę tak z otwartą szeroko torbą chodzić… ( u mnie to normalne😉)
I zaczęła się przygoda oczami profesora historii, rodem z Neapolu, który 45 lat spędził jako wykładowca na neapolitańskich uniwersytecie .
Opowiedział mi w większości po włosku o mieście, o jego tajemnicach i zaułkach i w ten sposób dałam się poskromić, co do otwarcia na neapolitańskie wrota.
Najzabawniejsze było to, że jego opowieści po Włosku były dla mnie tak oczywiste, że nie wymagałam tłumacza. Robił to z taką finezją.
Uwielbiam gdy ktoś opowiada mi niezwykłe historie, będąc przy tym szalenie niezwykłą osobowością. Tym samym poszerzam swoje postanowienia o nie zaglądaniu do przewodnika, tylko odkrywaniu miejsc dzięki miejscowym przygodom.
Rozpoczęłam od punktu wzniosłego, bo od twierdzy Castel dell’Ovo, która umieszczona jest na wzgórzu, na które prowadzą setki kamiennych schodków i zakręconych uliczek, z którego rozpościera się niepowtarzalny widok na cały NEAPOL, okalającą zatokę i Wezuwiusza .
Po wdrapaniu się na to wzgórze, mamy Neapol niejako w garści, możemy się nim upajać z każdej strony i z góry zaplanować, gdzie chcemy dotrzeć.
Zejście jest jeszcze bardziej fascynujące. Schodzimy po kamiennych schodach prosto w wąskie uliczki, gęsto zabudowane kamienicami, z powywieszanym praniem, obserwując życie Neapolitańczyków, które prowadzą bardzo energicznie i na …zewnątrz. Jeśli nie na ulicy, to z domostw słychać całe ekspresyjne rozmowy.
Mało tego, wielu Włochów zaprasza do siebie na kawę, by porozmawiać itd.
Wielu z troski o Twoje bezpieczeństwo, nie zdążysz jeszcze zapytać, a sami wskazują drogę, miejsca, jak łatwiej dojść itd.
Przechodząc wśród takich kamieniczek, usłyszałam nagle, jak ktoś włączył Ave Maria, śpiewane męskim włoskim głosem, który rozchodził się wśród uliczek i donośnie okalał każdego przechodnia. Stałam na ulicy i słuchałam tej niezwykłej arii radości w męskim wydaniu.
Zastanawiałam się cały czas jak to jest z tymi Włochami. Odczytują myśli i życzenia?
Oni są po prostu prawdziwymi ludżmi, którzy czytają innego człowieka.
A że są przy tym dość płytcy, wszystko uchodzi im z łatwością😊
Tak czy inaczej takie zejście do zaułków starego miasta też ma swoje uroki. Czując lekki strach przed drobnymi mafijnymi potyczkami, które dzieją się tu bez przerwy,
Jesteś jak zaklęta.
Z uliczek tych nagle wstępujemy w niezwykłość architektoniczną, któ®a jest dziełem sztuki sama w sobie.
Czy to Piazza del Plebiscito , czy galeria Umberto albo wiele katedr typu S.CHIARA albo Basilica Reale Pontificia San Francesco da Paola, nie można się dać ocucić. Jestem uraczona tym pięknem.
Jem słodkie lody, piję zimne nektary, moczę gorące stopy w nadbrzeżach morza Tyreńskiego i kwitnę radością niezmierzoną.
Tak, tutaj kręci się film życia. Gwar, zapachy i żar z nieba nie chcą mnie ocucić. Chcą bym trwała w tym bezkreśnie.
Ogromna forteca u nadbrzeży miasta , tuż obok nowoczesnego portu jest bramą powitalną, owianą morską bryzą.
To stąd wypływam i powracam, by doznawać Neapolu na zawsze.
Muzeo Archeologico to natomiast punkt zwrotny, który skierowuje myśli w bardziej starożytnym kierunku i naturalnie zaprosi, by odwiedzić Pompeje, które znajdują się nieopodal Neapolu. Ale zanim to, przede mną czas na odkrywanie śródlądowych uciech i doznań.
To co starożytni Neapolitanie uwielbiali w naturalnej swej krasie, to igraszki seksualno erotyczne. Ich znaków nie da się tu ominąć i jak w starożytności, tak i teraz czuje się też żar rozpalonych mieszkańców w ich sercach. Może dlatego są oni tak niezobowiązująco otwarci i pełni gromów, gdy zagadują radośnie w swej italiańskiej naturze. Nie lubię tego z zasady, ale w Neapolu mi to nie przeszkadzało, a wręcz stało się magią tego miasta. Nie zaznasz tu samotności ani smutku.
Tu wszyscy dbają o dobry humor,smak i sens życia.
Sącząc zmrożone białe wino w smakach niesamowitej pasty i owoców morza, zauroczyłam się w tej atmosferze.
Nie jest to miłość, ale urok rzucony na mnie.
I tak jak życie trwa wiecznie, tak Neapol posiada również swoją mroczną stronę, która znajduje się w dzielnicy Rione Sanita, a w niej niezwykły cmentarz FONTANELLE. Został on wykuty w skale, a na skalnych półkach poukładane są równiutko czaszki zmarłych. Niedaleko znajdują się tu również katakumby, jeszcze bardziej rozbudowane skalne cmentarzysko, sięgające II-go wieku naszej ery i są tam obok „przysłowiowych” półek na czaszki również otwory – grobowce w skałach, w których chowano bardziej majętnych osobników. Uznaje się, że na ten moment znajduje się tu az ponad 3000 tyś takich grobów…
Doznając takiej rozległej historii wokół, zapominamy na chwilę o rzeczywistości.
Mogłabym umrzeć tutaj i zstąpić do Hadesu w ramionach antycznego Erosa.
Bo tylko w Italii bycie kobietą jest w pełni doceniane.
Jesteś tu BOGINIĄ. Czy młoda czy stara, taka jest natura włoska. Piękno i rozkosz ponad wszystko😊
I gdy tak czuję, że żyję, wśród umarłych i żywych… napawam się tą ziemską sielanką.
Jakże cudownie jest obudzić się wśród starożytnych budowli, codziennie odświeżanych słońcem i niebieskością morza.
Włoska auroro , trwaj 😊